Z dna oka

Byłem, widziałem. To co zapamiętałem jest w tych workach.

poniedziałek

Kanada



Od arktycznych pustkowi Terytoriów Północno-Zachodnich po winnice południowego Ontario. Od zagubionych w bezkresach prerii farm Manitoby i Saskatchewanu po wielkomiejski gwar Toronto i Montrealu. Od pielęgnującego szkockie tradycje miasteczka Antigonish w Nowej Szkocji po indiańskie osady Brytyjskiej Kolumbii... jaką jest Kanada?
Od lat czytam najróżniejsze opisy tej ziemi, od lat śledzę ważne i mniej istotne wydarzenia tu zachodzące, staram się poznać i zrozumieć kraj, który stał się moja druga ojczyzna. Ostatecznej odpowiedzi na powyższe pytanie nadal nie znalazłem. W powszechnej świadomości Polaków nadal maluje się obraz Kanady namalowany przed laty przez Arkadego Fiedlera. Tytuł jego książki jest tak chwytliwy, iż słowa "Kanada pachnącą żywicą" weszły na dobre do skarbnicy polskiej frazeologii - i dobrze! Gorzej, że wizerunek Kanady zawarty w tej książce nie odpowiada dzisiejszej rzeczywistości. Dzisiejszą Kanada - jedno z ważniejszych, a zarazem mniej znanych państw współczesnego świata, zasługuje na nieco bardziej rzetelny i aktualny portret.
Kanada to mozaika. A rozmiary tej mozaiki określa nie tylko terytorium tego gigantycznego kraju, a także, ponieważ wbrew powszechnym przekonaniom, Kanada jest krajem rozległym nie tylko w przestrzeni, ale i w czasie.
Dzieje Kanady spisane przez historyków sięgają wprawdzie tylko końca XVI wieku, ale - po pierwsze: dodać do tego należałoby kilka lub kilkanaście wieków prehistorii, czyli dziejów kanadyjskich Indian i Inuitów. Po drugie, historia Kanady oszałamia bogactwem i różnorodnością. To przecież historia wielu jakże odmiennych społeczności, których członkowie osiedlali się na wydzieranym Indianom terytorium.
Kluczem do poznania i zrozumienia tego kraju są biografię jego twórców, budowniczych, mieszkańców, a nie zawiłe analizy zachodzących tu zjawisk na skalę makroekonomiczna czy społeczna. Nie oznacza to, iż kanadyjscy historycy stronią od historii gospodarczej czy politycznej, oznacza to jedynie, iż nie można zrozumieć zachodzących w Kanadzie zjawisk gospodarczych czy społecznych bez znajomości i zrozumienia niezwykłej mieszanki ludów tu osiadłych, z której wyłonił się kanadyjski naród.
W potocznym wyobrażeniu świata, Kanada jest krajem nieco dziwnym. Jest to kraj wielki, zarazem o nielicznej ludności. Ze względu na swój potencjał gospodarczy, Kanada należy do ekskluzywnego klubu siedmiu najważniejszych państw uprzemysłowionych, ale nazwa kraju nie przychodzi automatycznie na myśl, gdy mówimy o potęgach gospodarczych na skalę międzynarodową - tak, jak to jest w przypadku chociażby Japonii, Francji, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Jedna z bardziej charakterystycznych cech tego kraju i jego mieszkańców jest swoistą anonimowość, skłonność do unikania świateł rampy na międzynarodowej scenie. Obecność wielkiego i posługującego się tym samym językiem sąsiada za południowa granicą Kanady Stanów Zjednoczonych, usuwa nieco w cień potencjał i dorobek Kanadyjczyków.
Jakże często światowej publiczności znane są nazwiska i osiągnięcia wybitnych Kanadyjczyków, ale nie zauważona pozostaje ich narodowość. A przecież Kanadyjczykami są lub byli światowej sławy piosenkarze jak: śp. Leonard Cohen, Gordon Lightfoot i Paul Anka. Muzyk jazzowy Oscar Peterson. Magnaci prasowi; Max Beaverbrook i Conrad Black. Potentaci światowego biznesu; Ken Thomson i Ed Mirvish. Oraz myśliciele; J. K. Galbraith i Marshall McLuhan. Aktorzy filmowi; Michael J. Fox, William Shattner, Leslie Nielsen, Glenn Ford, Dań Aykroyd, Margot Kidder, Raymond Burr, Donald Sutherland i sławny z serialu "Bonanza" Lorne Greene, a także jedna z największych postaci światowej kinematografii; Louis B. Mayer. Kanadyjka była autorka klasycznej powieści "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery. Kanadyjczykom świat zawdzięcza telefon, insulinę i odżywki dla dzieci, kombinezony lotników i międzynarodowe strefy czasu, ruch ochrony środowiska Greenpeace i telewizyjny teleturniej Jeopardy.
W masowej świadomości pokutuję wizja Kanady jako "niedokończonego" przyrostka do terytorium Stanów. Fragment kontynentu, który właściwie powinien znaleźć się pod flaga USA, a tylko przypadek (rzekomo) sprawił, że ponad dwieście lat temu ziemia ta pozostałą pod zarządem brytyjskiej Korony i w ten sposób "spóźniła się" na swój historyczny pociąg, pozostając na marginesie dziejów.
Nic bardziej błędnego. W dobie amerykańskiej wojny o niepodległość pod koniec XVIII wieku, Kanada pozostałą przy strukturze kolonialnej zależności od Wielkiej Brytanii, bo tak chcieli jej ówcześni mieszkańcy. Kanada do dzisiaj pozostaje odrębnym i
niezależnym państwem, bo tego pragną jej dzisiejsi obywatele. Bowiem Kanada jest inna niż Stany Zjednoczone.
Do narodowej mitologii Kanady przeszła opowieść o legendarnym oficerze kanadyjskiej policji federalnej - czyli; Królewskiej Kanadyjskiej Policji Konnej) Samie Steele, któremu rząd w Ottawie powierzył misję utrzymania porządku w rejonie Klondike, gdy wybuchła tam na początku XX wieku gorączka złota.
Poszukiwacze złota nie należeli do ludzi spokojnych i łagodnych, a spory między nimi - czy to przed, czy po znalezieniu majątku w złotonośnych strumieniach - zwykle kończyły się krwawo, bowiem stawka była zwykle wysoką i łatwo przeliczalna na brzęcząca walutę. Tak wielki jednak był autorytet Sama Steele i reprezentowanej przez niego instytucji, policji RCMP, że kroniki odnotowują ze zdziwieniem i uznaniem, gdy tuż za granicą, w alaskańskim porcie Skagway, strzelaniny były na porządku dziennym. A w kanadyjskim Jukonie - cisza. Ani jednego strzału przez cały okres gorączkowego poszukiwania skarbów w jukońskich strumykach. Przypadek?
Historycy, socjologowie, dziennikarze i zwykli obserwatorzy życia społecznego znający zagadnienie twierdza zgodnie, że o przypadku tu nie może być mowy. Gdy obywatele Stanów Zjednoczonych wybrali wolność i nieskrępowane poszukiwanie indywidualnego szczęścia, Kanadyjczycy opowiedzieli się za "dobrym", czyli sprawnie administrującym rządem.
Jeden z polityków kanadyjskich w chwili euforii przedwyborczej oświadczył, że wprawdzie wiek XX jest wiekiem Stanów Zjednoczonych, ale za to następny, XXI wiek naszej ery będzie wiekiem Kanady. Nawet biorąc poprawkę na charakterystyczną dla wszystkich polityków skłonność do przesady, można stwierdzić, że jakiś cień prawdy w tym stwierdzeniu jest zawarty. Niezależnie od wszystkich swych dotychczasowych osiągnięć, Kanada jest krajem olbrzymich możliwości, tak dla każdego pojedynczego człowieka, jak i dla całego społeczeństwa. Szczodrze obdarzona przez naturę i umiejętnie stymulująca swych mieszkańców do pokazania, co potrafią. Od dwustu lat Kanada rozwija się w imponującym tempie, stwarza napływającym na jej ziemię z całego świata imigrantom sprzyjające warunki indywidualnego rozwoju i z optymizmem patrzy w przyszłość. Każdy kraj świata bowiem jest taki i tylko taki, jakimi są mieszkający w nim i utożsamiający się z nim ludzie.
Opowiadając kiedyś nowo przybyłemu do Kanady koledze o tym kraju, użyłem przenośni: Jaką jest naprawdę Kanada? Naprawdę, to tego kraju nie ma. Dla każdego, kto tu przyjeżdża, Kanada będzie tym, czym sam ja potrafisz zrobić. Złoży się na nią to, czym sam ją potrafisz wypełnić. Będzie taka, jaką ją sobie zbudujesz.
Gdy dobiegała końca XXV Olimpiadą w Barcelonie, w zamykających Igrzyska uroczystościach sztandar Kanady na czele maszerującej reprezentacji niosła wioślarka Silken Laumann. Bezapelacyjnie - w odczuciu Kanadyjczyków - należał jej się ten zaszczyt - chociaż, zdobyła zaledwie brązowy medal. Za nią dopiero maszerowali zdobywcy sześciu złotych krążków, niepokonani mistrzowie Olimpiady. Dlaczego?
Na trzy miesiące przed Igrzyskami - Silken Laumann, padła ofiarą dramatycznego wypadku na torze wioślarskim. Rezultatem kraksy było skomplikowane złamanie nogi i zerwanie mięśni. Pierwsza diagnoza lekarzy brzmiała: najprawdopodobniej wioślarka nigdy nie będzie sprawnie chodzić, a o uprawianiu jakiegokolwiek sportu na poziomie wyczynowym, olimpijskim absolutnie nie może być mowy.
Start w Olimpiadzie za trzy miesiące? - Wykluczone!
Silken Laumann po prostu nie przyjęła do wiadomości tej diagnozy. Poddała się pięciu skomplikowanym operacjom - łącznie, z przeszczepem mięśni. Wznowiła trening na torze na cztery tygodnie przed Igrzyskami. W finałowym biegu zacisnęła zęby z bólu. Rzuciła na szale wszystkie swe umiejętności techniczne i resztkę sił. Prześcignęła na ostatnich metrach faworyzowana rywalkę i... zdobyła olimpijski brąz. W ocenie rodaków na wagę
złota.
W jakimś sensie jest to charakterystycznie kanadyjska historia. Historia z kraju, który dużo od swego mieszkańca wymaga, ale zarazem, a może właśnie poprzez to, dużo daje. Historia z kraju, który wcale nie zabiega o udowodnienie, że jest najlepszym na świecie. Wystarczy, że są tacy, którzy tak uważają.
Los skierował mnie do Kanady, wciąż poznaje ten kraj, uczę się jego wad i zalet, staram się przybliżyć jego charakterystykę Polakom, których tak wielu znalazło tutaj swoje miejsce. Kanada jest nadal dla Polaków krajem egzotycznym - jakże często nawet dla tych, którzy od kilku czy kilkunastu lat tutaj mieszkają.
Bóbr miłe, często spotykane zwierzątko pośród haszcz i jezior Kanady. Należy go wspomnieć. Bóbr już dawno uzyskał rangę symbolu kraju na równi z klonowym listkiem. Bobrowe skórki przyciągnęły tu pierwszych Europejczyków. Handel tym artykułem określił na dziesiątki lat strukturę osadnictwa i gospodarki kraju. Sympatyczne zwierzątko potraktowane zostało jak naturalne bogactwo, przed zasobami lasów i pszenicznymi płodami żyznych kanadyjskich prerii. Nawet na pierwszym kanadyjskim znaczku pocztowym pojawił się właśnie bóbr, a nie klonowy listek. Kanadyjczycy lubią swój narodowy symbol nie tylko dlatego, że od bobrowego futra rozpoczęła się historia współczesnej Kanady, ale także dlatego, że widzą w upodobaniach bobra wiele wspólnego z tym co dla mieszkańców tego kraju jest charakterystyczne.
Kanadyjczycy jak i bobry najlepiej czują się na łonie dzikiej przyrody. Chcą i potrafią żmudnie i nieefektownie pracować, by w końcu uzyskać imponujące wyniki, a także cenią sobie spokój i życie rodzinne. Bobry, jak Kanadyjczycy, na pierwszy rzut oka nie fascynują, dopiero dłuższe z nimi obcowanie sprawia, że nabieramy do nich sympatii i uczymy się cenić ich styl życia...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze mile widziane.
Te niepochlebne również.

Dziękuję.