Byłem, widziałem. To, co zapamiętałem jest w tych workach.

Z dna oka 16

 Rozdział 16

Nie planowane spotkanie



Załadowałem w grodziskiej odlewni żeliwa tuleje cylindrowe do AB Volvo do Torslandii pod Göteborgem. Po rozładunku – Nordisk (nasz spedytor na Skandynawię) zlecił mi załadunek w Rovaniemi w Finlandii. Zabukował mnie na prom Stena Line w Nynasham. Po zaglądnięciu w mapę... O matko boska! –pomyślałem. Szwecję w poprzek trza, noc promem do Turku, dalej na kołach… Gdzie on mnie gna? Świat nie torba, nie zginę. Z Göteborga do Nynasham, było prawie 500 km. Dojechałem do Falkoping. Coś nie coś na ruszt i do „wora”. Rano, dalej przed siebie. Przez Stockholm do Nynasham. Niewielki bałtycki port utrzymujący połączenia promowe z portami na Bałtyku. Zgłosiłem się do Nordiska, dostałem kwity na prom, który odbijał o godz. 22.00.

Ustawiłem się w kolejce na wskazanym torze. W międzyczasie zjeżdżali się inni kierowcy na ten prom, który stał już przy nabrzeżu. Była to ładna krypa tej linii. Rozpoznałem dawnego koleżkę, który też przyjechał na ten prom. Kilka miesięcy przedtem – jadąc do Szwecji. Stanąłem za Gorzowem (zajazd na górce), żeby coś zjeść. Podjechał Szwed i wszedł do baru, porozglądał się i podszedł do mnie prosząc o małą pożyczkę, bo nie miał na obiad. Domyślałem się, że "panienki" go oskubały. Zafundowałem mu obiad, zdarzenie zapomniałem. Teraz on powiedział, że się odwdzięczy za moją przysługę. Zapytał mnie czy już pływałem na tej linii? Odpowiedziałem, że to jest moją dziewicza podróż tą linia w ogóle - zgodnie z prawdą. Przed nami cała noc do Turku.

Po wjeździe na prom w recepcji dostałem klucz do kabiny. Koleżka wziął kabinę obok. Kazał mi się szybko odświeżyć. „Idziemy na obiad” – zaordynował. Zrobiłem co kazał. Weszliśmy do restauracji. Menu, lepsze jak za króla Sasa. Zastanowiła mnie dość pokaźna ilość pań żeglujących samotnie. Koleżka powiedział, że te panie szukają uciech na falach Bałtyku. Degustacja wielu potraw nastrajała optymistycznie na dalszą podróż. Poszliśmy do „Piekiełka” na disco. Koleżka:



       Kolega Eryk w wieczorowym stroju

Eryk wywiązywał się z funkcji Cerbera znakomicie. Zanim się zorientowałem, już byłem na parkiecie w objęciach miłej partnerki-Finki. Dyskusji z partnerką o Kancie czy Gräfenbergu nie proponowałem, bo w fińskim mocny nie jestem, tym bardziej, że to właściwie nie język a gęganie. Dzięki koleżce, który mówił trochę w tym narzeczu, przetłumaczył kilka potrzebnych zdań do zawarcia znajomość - z resztą, w takich sytuacjach rozmowa jest zbędną. Po meczących tańcach poszliśmy do sauny z basenem. Żyć nie umierać. Ale trafiła mi się fucha!


                  Tańce, hulanki, swawole...

Obudziłem się z lekkim psychiczno-fizycznym kacem. Na rozmyślania nie było czasu, dobijaliśmy do Turku. Szybko przeleciałem się prysznicem. Zabrałem swoje bambetle z kabiny i w autko. 


           Prom płynął do Helsinek

Przede mną kawał drogi prawie 2 tys. km. Finlandia jest piękną krainą jezior i lasów. Czym dalej na północ, tym las stawał się niższy, przechodził w tundrę.

Brak komentarzy:

Z dna oka 1 Prolog

Z dna oka 19