Masz zgryza, co? Na stres trzeba reagować tak, by stres trafił do tego kogo nie lubisz. Bo nie ma człowieka, któremu nie trafia się "dół" mówiąc kolokwialnie. Często zdarza się nam mieć zły dzień. Kombinując jak się go pozbyć, szukamy ofiary którą chcemy obdarzyć tym, co nas drażni, boli. Tak, to już jest, że często wyżywamy się na bliskich, znajomych, podczas gdy o wiele lepiej jest wyładować stres na kimś zupełnie nam obcym, naprawdę zasługującym by tak go potraktować.
Pewnego dnia (było to już dawno temu). Przypomniałem sobie o zaległym telefonie, jaki miałem wykonać. Odnalazłem numer w notesie i wystukałem go. Odezwał się facet po drugiej stronie mówiąc: - "halo!". Poprosiłem go grzecznie, czy mógłbym rozmawiać z Ania. Facet bez słowa jebnął słuchawką. Byłem kompletnie zaskoczony. Jak można być tak źle wychowanym? Sprawdziłem jeszcze raz numer do znajomej i wykręciłem. Okazało się, że za pierwszym razem wystukałem niewłaściwe cyfry. Po skończonej rozmowie ze znajomą postanowiłem zadzwonić pod poprzedni, zły numer i kiedy tylko uzyskałem połączenie i gdy odezwał się znajomy głos, rzuciłem krótkim: "ty chuju!", po czym, rozłączyłem się.
Zapisałem sobie typa numer na żółtej karteczce i przykleiłem na monitorze. Kiedy coś wyjątkowo źle mi wychodziło, kiedy płaciłem zalegle rachunki, dostałem mandat za złe parkowanie wozidełka, albo z innego powodu miałem zły dzień, dzwoniłem do typa i kiedy tylko się zgłosił, serwowałem mu głośne: TY CHUJU! Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki samopoczucie wracało do normy.
Po pewnym czasie wprowadzono - za drobną dopłatą, program identyfikacji numeru dzwoniącego, przez co mój sposób na chandrę i stres okazał się poważnie zagrożonym. Zadzwoniłem wiec do typa, przedstawiając się jako pracownik koncernu telekomunikacyjnego i zapytałem: "Przepraszam, czy słyszał pan może o naszej nowej odpłatnej ofercie w zakresie identyfikacji numeru dzwoniącego?".
- Nie! - uciął i jebnął słuchawką. Zadzwoniłem do niego ponownie - mówiąc, donośnym głosem: Nie słyszałeś młotku o tym programie dlatego, bo jesteś ZŁAMANYM CHUJEM!
Kilkanaście dni później, kiedy na parkingu przed supermarketem próbowałem zająć wolne miejsce, jakiś cham w fordzie mustangu bezczelnie zajechał mi drogę i wepchał się w to wolne miejsce.
Wqurwił mnie nielicho. - Ale... Na mustangu była kartka "For seel" i numer telefonu. Zanotowałem go skrupulatnie. - Wieczorem zadzwoniłem. Halo, czy to pan ma mustanga do sprzedania?
- Tak.
A gdzie można go obejrzeć?
- Stoi pod garażem domu przy ul. ...
A kiedy pana można złapać w domu?
- No tak od 5 PM już raczej jestem.
Zapisałem numer chama na żółtej karteczce tuż poniżej numeru typa, do którego miałem zwyczaj dzwonić gdy mnie stres dopadał. Teraz, miałem dwóch chujów którym mogłem sprezentować stres.
Po kilku razach wydzwaniania do nich - poczułem, że nie było to już takie ekscytujące, jak na początku. Brakowało adrenaliny. Jadąc truckiem, wpadłem na zupełnie inny pomysł.
Znowu coś mi nie wyszło i miałem wkurwa. Zadzwoniłem do typa: Hallo! - jak zwykle - TY CHUJU! – krzyknąłem! Tym razem jednak, nie odłożyłem słuchawki. Jesteś tam jeszcze - spytałem?
- Jestem! - wrzasnął. - Jestem, posrany palancie! Nie wiem kim jesteś chciałbym cię dostać w swoje ręce! Gnoju pierdolony! Powiedz gdzie mieszkasz to zaraz pojadę i ci rozjebie ryj! - wykrzyczał jednym tchem.
- Taaak!? – mówię, no to mieszkam... - poznasz po brązowym mustangu zaparkowanym pod garażem! Czekam na ciebie CHUJU!
Typ rzucił słuchawką aż mi w uchu zadzwoniło, a ja natychmiast wykręciłem numer chama z mustangiem.
- Hallo! - to ty śmierdzący spermą pedale?! Dzwonie do ciebie, bo mam ochotę - w końcu zrobić ci z ryja befsztyk! Jak masz jaja pedale to wyjdź przed swój dom - pod garaż, zaraz u ciebie chamie będę!
Po małej chwili podjechałem i ze swojego wozidełka - z oddali, oglądałem dwóch debili wkładających sobie wzajemnie do pustych łbów swoje racje. Prawdziwa rozkosz!