Z dna oka

Byłem, widziałem. To co zapamiętałem jest w tych workach.

sobota

Taniec

 Idziem na wesele!

- Oby nie było jak tamte jakie mi się przypomniało w którym miałem zaszczyt uczestniczyć. Bardziej wizualnie niż fizycznie.

Nie powiem nic złego, było huczne!

Jam tancer jak Sempoliński, nie mówiąc o tym jak tańczyć przestaje, ale co tu dużo deliberować. Wiadomo wszem i wobec, że taniec z partnerką daje możliwość poznania, gdzie u niej znajduje się słynny i często szukany przez prawdziwych mężczyzn, opisany przez Grafenberga punkt "G".
Z życia wiem, że najprostszą metodą tych badań jest właśnie taniec! Ale, w czasach schamienia degeneruje się wszystko - nawet taniec.

Na weselu u znajomego farmera (wydawał córę za mąż) w jakim miałem zaszczyt uczestniczyć, obserwowałem dantejską scenę parkietu i na niej podochoconych, spoconych innych przedstawicieli tej branży kanadyjskiej gospodarki wymachujących młodymi ślicznotkami - oczywiście, niezgodnie z rytmem muzycznego tła. Oślinione olbrzymy rozpłaszczały buzię filigranowych damulek o swe brzuszyska, wycierając tłuste od zakąsek łapska o ich różowe szalę, tiule i sukienki.

O ile tańczono tańce wolne nikt nie rozmawiał bo i o czym - za to, wszyscy tulili się do siebie na sposób drewnianego Pinokia. Wyglądało to jak klinika lalek podczas trzęsienia ziemi...

Jest jak jest, nikt tego nie przeskoczy! Zresztą, widać to na dyskotekach, bankietach czy właśnie weselach.

Byli też i tacy którzy tańczyli solo chyba tylko dlatego żeby osobą którą próbowali uwieść, mogła zauważyć ich możliwości ruchowe, jakże przydatne później. Innych powodów nie widzę?

Kiedyś, taniec był jedynym sposobem na dotykanie się obcych ludzi. Zakochani marzyli od balu do balu, żeby się musnąć - choćby palcem. Teraz, jakiś obcy chłop wpycha swe sflaczałe udo między nogi partnerki pchając ja od ściany do ściany - przy tym masuje jej pośladki utytłaną żarciem spoconą ręką. Nie zastanawia się dlaczego tańczy, czy jak to nazwać, bo tańcem raczej ciężko.

Tancerzom mniej erotycznym chodzi o to, żeby zrobić z partnerki kalekę. Skaczą niczym Winnetou przy Palu Totemowym, celują w wyłamywaniu stawów i rozdeptywaniu im stóp, przy jednoczesnym zerka czy wszyscy obserwują jaką z nich super para.

Super obiektem do obserwacji jest mokroręki smutas! Jak sama nazwa wskazuje, tancerz ten powinien być załamany, zaziębiony lub być posiadaczem zaawansowanej gruźlicy. W żadnym razie nie może mieć słuchu i poczucia rytmu, bo to psuło by efekt. Taniec z ta glistą polega na oddzielnym szuraniu i wzajemnym wyżymaniu dłoni i tworzeniu sobie na twarzy "bruzd smutku". Żaden z owych tancerzy nie zna powodów tej tortury i jej terminu końcowego. Tfu!

Gdzieżeś Recie Butlerze tańczący walca że Scarlett?! Płacze muza Terpsychora. Wyją duszę Josephine Bakier, Freda Astaire'a, Isadory Duncan, Ludwika Sempolińskiego i innych cudownych tancerzy.

Od wieków tańczono, aby uwodzić. Tańczyli piękni młodzieńcy greccy, kapłanki egipskie, rajskie hurysy. Tańczyła Salome taniec siedmiu zasłon, czym zapoczątkowała striptiz za co, dostała ucięta głowę eks-kochanka.

Tańczyły niewolnice i damy, bo taniec, w sferze erotycznej, ma niewyobrażalną siłę rażenia. Kobieta (trzeźwa!) w tańcu pięknieje i staje się demonem. Mężczyzna (jw.!) nabiera siły i męskości! Taniec może być zapowiedzią wspaniałego seksu - pod warunkiem, że partnerzy wiedzą po co tańczą?!

Wnioski, z tego co tu naskrobałem;

Myślę, że nie ma co dalej tkwić w schematach, proponowałbym w ramach słusznej emancypacji udręczonych tancerek permanentne "Białe Tango".

Panie od dzisiaj depczą panów. Porykując burza im fryzury. Panie ślinią panów. Panie wycierają tłuste od jadła ręce o panów białe koszulę.

- Wreszcie, panie czochrają się o panów jak warchlaki o koryto żeby się bez sensu podniecić.

Na koniec! Panie usypiają z głową w sałatce, a panowie ssią pietruszkę...

Mam kurła nadzieję, że dzisiejsze wesele będzie inne?!